niedziela, 24 lutego 2019

Wredny kapitalizm

http://wyborcza.pl/7,75968,24486673,kapitalizm-jest-wredny-dlatego-stajemy-sie-bogatsi.html

Witold Gadomski

Kapitalizm jest wredny, dlatego stajemy się bogatsi

24 lutego 2019 | 07:00


Samochody Polonez na placu przy FSO w 1995 roku. (Fot. Andrzej Iwańczuk / AG)

Rynek zmusza ludzi do zmiany dotychczasowego stylu życia, więc subiektywnie jest postrzegany jako czynnik opresyjny. Jednak to dzięki niemu świat zmienia się na lepsze.


 Czytasz ten artykuł, bo masz prenumeratę Wyborczej. Dziękujemy


W końcu XIX wieku w środowisku rosyjskich socjaldemokratów dyskutowany był problem wpływu nowoczesnego przemysłu na sytuację chłopów. Nikołaj Danielson, dziś myśliciel zapomniany, ale w owym czasie rosyjski autorytet w dziedzinie marksizmu, tłumacz „Kapitału”, w „Szkicach o naszym gospodarstwie społecznym po reformie uwłaszczeniowej” opublikowanych jesienią 1893 roku wykazywał, że powstanie dużego przemysłu włókienniczego uderzyło w rosyjskich chłopów, którzy dorabiali sobie produkcją rękodzielniczą, uzupełniając w ten sposób skromne dochody z rolnictwa. Profesjonalne zakłady przemysłowe, między innymi łódzkie fabryki włókiennicze, doprowadziły do obniżki cen i warsztaty chłopskie okazały się niepotrzebne. Co więcej – chłopi zamiast sprzedawać rękodzieła, stali się nabywcami towarów przemysłowych. Danielson uważał, że socjaldemokraci powinni z całą energią przeciwstawiać się tej „nieuczciwej konkurencji” przemysłu wobec chłopskiego rękodzielnictwa.
Z Danielsonem polemikę podjął młody, wówczas 23-letni Piotr Struwe, który wkrótce stał się bliskim współpracownikiem Lenina, potem krytykiem Lenina, jego zażartym wrogiem i obrońcą rosyjskiej demokracji. Recenzując pracę Danielsona, pisał, że nic nie może powstrzymać kapitalizmu i jest on niezbędny, by zmniejszyć przeludnienie wsi rosyjskiej.
Dla socjaldemokratów najbardziej szokująca w wywodzie Struwego była pochwała kapitalizmu. „Rozwój kapitalizmu, to znaczy postęp gospodarczy, stanowi pierwszy warunek poprawy losu ludności rosyjskiej. Kiedy przeciwstawi się realny kapitalizm wyobrażonemu porządkowi społecznemu, który powinien istnieć tylko dlatego, że tego chcemy – innymi słowy kiedy chce się uspołecznienia produkcji bez kapitalizmu – wówczas daje się jedynie świadectwo naiwnego ahistorycznego poglądu” – pisał młody socjaldemokrata, który dziesięć lat później stał się najważniejszym rosyjskim liberałem.
Jego wypowiedź zauważył Fryderyk Engels. Leciwy druh Marksa przyznał Struwemu rację. „Kapitalistyczna faza rozwoju Rosjiwydaje się nieunikniona” – napisał.

Zbawcza opresja rynku wymusza korzystne zmiany

Jestem przekonany, że gdyby w tych ponurych czasach carskiego ucisku jakimś cudem istniało Radio Tok FM, prowadzący audycję „Świat się chwieje” zaprosiłby do studia chłopów-rękodzielników i wspólnie użalaliby się nad losem tych, których łódzcy fabrykanci wpędzają w biedę, zmuszają do opuszczania wsi i szukania pracy w przemyśle. Ci rękodzielnicy naprawdę czuli się pokrzywdzeni i najchętniej spędziliby całe swoje ubogie życie na wsi, w której się urodzili. David Landes w książce „Bogactwo i nędza narodów” opisuje szok, jaki wywoływało skoszarowanie w halach fabrycznych ludzi przywykłych do życia zgodnego z rytmem natury.
Można sobie wyobrazić abstrakcyjną i dość absurdalną sytuację, że Nikołaj Danielson dopiąłby swego (i byłby pozytywnym bohaterem audycji „Świat się chwieje”), nie powstałby przemysł i utrzymałaby się przewaga niskotowarowego rolnictwa wspomaganego rękodzielnictwem. Byłoby to społeczeństwo bardzo biedne, oczekiwana długość życia wynosiłaby 40 lat, a śmiertelność okołoporodowa sięgałaby 30 proc. Kapitalizm to tradycyjne społeczeństwo zniszczył, a ludzi zmusił do zmiany dotychczasowego sposobu życia. Mało kto lubi być zmuszany, więc siły rynku subiektywnie postrzegane są jako opresyjne.

Jak zły kapitalizm zlikwidował wspaniałe fabryki PRL

W ubiegłym roku ukazała się książka Andrzeja Karpińskiego „Prawda i kłamstwa o przemyśle. Polska w obliczu III rewolucji przemysłowej”, na którą powołuje się wielu lewicowych publicystów.
90-letni dziś Karpiński był w latach 1974-83 zastępcą przewodniczącego Komisji Planowania, czyli ważnej w PRL instytucji państwowej, która przydzielała przedsiębiorstwom zadania i rozdzielała maszyny, surowce i inne deficytowe środki, które miały służyć do realizacji tych zadań. Leciwy ekonomista twierdzi, że w III RP doszło do gospodarczej katastrofy, gdyż zlikwidowanych zostało ponad 1,6 tys. przedsiębiorstw istniejących w PRL. Zapomina o tysiącach nowych przedsiębiorstw, które w ostatnich 30 latach w Polsce powstały i których eksport liczony w bieżących dolarach jest dziś przeszło 20 razy większy niż w czasach, gdy on w Komisji Planowania obliczał, ile śrubek i uszczelek potrzebuje takie czy inne przedsiębiorstwo.
Karpiński daje piękny wykład ekonomii socjalizmu. Twierdzi, że powodem likwidacji wielu zakładów przemysłowych w III RP była chęć zagospodarowania nieruchomości, zwłaszcza w dużych miastach, oraz tzw. prywatyzacja garażowa.
Ależ oczywiście – tereny, na których stały niektóre fabryki, były więcej warte niż mury i przestarzałe maszyny. W PRL terenami gospodarowano w sposób skandalicznie marnotrawny. Np. w Konstancinie-Jeziornie na atrakcyjnych działkach stała fabryka produkująca kiepskiej jakości papier toaletowy. Zakłady Ciągników w Ursusie zajmowały teren wielokrotnie większy, niż wynikało z potrzeb produkcyjnych. To samo było w hutach, stoczniach itd.

Przez „prywatyzację garażową” Karpiński rozumie przejmowanie elementów majątku dawnych państwowych przedsiębiorstw przez małe prywatne firmy. Dla ekonomii socjalizmu to zgroza, dla ekonomii normalnej to proces niezwykle korzystny, gdyż stojący bezczynnie majątek znajdował zatrudnienie.

Terapia szokowa, czyli twórcza destrukcja

Odejdźmy jednak na chwilę od teorii ekonomii i spójrzmy na losy ludzi. Dla wielu z nich kapitalizm był wredny. Zmusił ich do zmiany sposobu życia, do którego się przyzwyczaili. Zlikwidował niewydajne miejsca pracy, nie pozwolił robotnikom dalej produkować niskiej jakości ciągników, samochodów, telefonów, papieru, kleju. Zażądał wyższej jakości pracy, czasami trudniejszej. Zabronił wychodzenia na zakupy w czasie pracy i powszechnego w wielu zakładach PRL pijaństwa. To była ta słynna terapia szokowa, która dla milionów ludzi była bardzo nieprzyjemna.
W dodatku była niesprawiedliwa. W pierwszej kolejności zamykano zakłady w mniejszych miejscowościach, które były filiami zakładów w Warszawie, Łodzi czy na Śląsku. Pracę tracili, przynajmniej na jakiś czas, nawet najlepsi fachowcy, zdyscyplinowani, którym niczego nie można było zarzucić. Taki los.
Słynny austriacki ekonomista pierwszej połowy XX wieku Joseph Schumpeter terapię szokową nazwałby „twórczą destrukcją”, która jego zdaniem zachodzi nieustannie w gospodarce rynkowej. Mniej wydajne firmy upadają, a wykorzystywane przez nie zasoby przejmują te, które potrafią to robić efektywniej. To powoduje, że stajemy się jako społeczeństwo coraz bogatsi.
Tylko ktoś, kto nie pamięta PRL lub w PRL korzystał z rozmaitych przywilejów, może powiedzieć, że w III RP doszło do gospodarczej katastrofy. Na początku lat 90. „twórcza destrukcja” przebiegała w Polsce bardzo szybko, była nieprzyjemna, ale dziś jesteśmy znacznie bogatsi niż w czasach socjalizmu. Tak działa kapitalizm – jest wredny, więc go nie lubimy, choć dzięki niemu żyje się coraz lepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz