sobota, 29 grudnia 2018

MLvF - terapeuta i miłość

Dla psychologa rzeczą najważniejszą jest kochać autentyczną naturę pacjenta i otwarcie okazywać niechęć do tego, co nie jest autentyczne. Terapeuta ujawnia to, czym pacjent naprawdę jest, lub ma być ze swej natury. To prawdziwa miłość — miłość, która leczy i scala tę drugą osobę.

Marie Louise von Franz
"Ścieżki snów", str. 223

Wyzwolenie serc

Współcześnie osiągnęliśmy wyzwolenie w sferze seksu. Teraz stoi przed nami znacznie większe wyzwanie - wyzwolenie serca.

Marie Louise von Franz

poniedziałek, 24 grudnia 2018

Odkrywanie aspektu

Bóg stworzył świat z siebie samego, nadając imiona, co tworzy oddzielną jakość, aspekt Boga.
Tak powołana odrębność rozpoczyna proces samookreślania się. Odbywa się to poprzez interakcję z innymi aspektami. Najwyraźniejsze spośród wydzielonych aspektów ludzie nazywają archetypami.
Aspekty wyruszają w drogę do samookreślenia, dla niektórych z nich część tej drogi wiedzie poprzez inkarnowanie na Ziemi.

Droga

Dusza, inkarnując na Ziemi, podejmuje  się przebycia szeregu lekcji. Można je zobrazować jako ciąg coraz większych wzgóż i gór. Dopiero z okolic szczytu widać, że dalej jest kolejna, dużo wyższa góra, na którą trzeba się wspiąć. Po tym przebłysku świadomości celu, rozpoczyna się zejście w dolinę nieświadomości.

Droga duszy kończy się na górze, z której opuszcza Ziemię, wyruszając w dalszą drogę samookreślania.

W istocie

W istocie chodzi tylko o to, czy świat, w którym istniejesz, jest z Tobą w nim lepszy, niż bez Ciebie ...

środa, 28 listopada 2018

Czwarty wróg

Nauki Don Juana:
"Trzeba sobie uświadomić, że moc, nad którą człowiek rzekomo zapanował, w rzeczywistości nigdy nie stanowi jego własności. Cały czas człowiek musi się bardzo pilnować, wykorzystując z wielką ostrożnością i starannością wszystko, czego się nauczył. Jeśli zrozumie, że jasność umysłu i moc, którym nie towarzyszy panowanie nad sobą, są gorsze od błędu, dojdzie do punktu, w którym nic nie wymknie się spod kontroli. Tym sposobem zada klęskę swemu trzeciemu wrogowi. Wówczas to znajdzie się on u kresu swej wyprawy po wiedzę, jednocześnie zaś, właściwie bez ostrzeżenia, napotka ostatniego ze swych wrogów – starość! Jest to wróg najbardziej okrutny, którego nigdy nie da się pokonać całkowicie, można tylko odpierać jego ataki.

Człowiek nie odczuwa już więcej lęku, nie trapią go żadne obawy ani niecierpliwa jasność umysłu – sprawuje pełną kontrolę nad swą mocą, równocześnie jednak zaczyna odczuwać przemożne pragnienie odpoczynku. Jeśli podda się pragnieniu, by położyć się i zapomnieć o wszystkim, jeśli pofolguje swemu zmęczeniu, przegra ostatnią rundę, a ciosy wroga uczynią zeń słabiutkiego starowinę. Pragnienie wycofania się weźmie górę nad całą jego przenikliwością, mocą i wiedzą. "

Gdy wychodzi się poza sny o lęku, jasności umysłu i mocy przychodzi zniechęcenie. Sny są sposobem przenikania Śnienia do rzeczywistości. Rozpoznanie snów i odmowa zanurzenia się w nich odcinają od energii, która popycha do działania.

Wojownik dociera do czasu starości.

Taoista podąża drogą wu wei, wsłuchany w Tao dba o równowagę świata.

Chrześcijanin, porzuciwszy polaryzację dobra i zła, trwa w Miłości.

Buddysta, przepełniony Współczuciem, pomaga przebudzić się cierpiącym istotom.


 

wtorek, 27 listopada 2018

Dobre dla zdrowia

Powiedzenie Woltera (François-Marie Arouet Voltaire):
"Zdecydowałem się być szczęśliwy bo jest to z pożytkiem dla mojego zdrowia

poniedziałek, 26 listopada 2018

Dary

Dary, które nam dano, nie są dla własnej korzyści, lecz dla pożytku innych. Używane dla własnej korzyści, stają się próbą i pokusą.

Przykazanie miłości stawia miłość do Boga na pierwszym miejscu, lecz jasno wskazuje, że podstawą budowli miłości jest zdrowa miłość do samego siebie.

Ranga psychologiczna pozwala świadomie pomagać innym w porządkowaniu tej podstawy wszelkich dalszych działań.

"Jeden drugiego brzemiona noście"

czwartek, 15 listopada 2018

Dla kontrastu - figury senne z perspektywy NLP

Z bloga Artura Króla:

It’s a kind of magic, czyli psychologiczna interpretacja rytuału magicznego

07.11.2018 21:30 ChangeMaker

Pomyślałem, że wezmę się za nieco bardziej odjechany temat. Mniej „badania jasno tak mówią”. Bardziej „hmm, w świetle tego co wiemy, to może/mogło tak działać i mieć taką funkcję. Albo i nie.”  Tak tak, tym razem ja pobawię się nieco w fotelowe dumanie. Ale może będzie choć ciekawie, bo zajmiemy się… magią :)
Btw. Jeśli czytasz ten post do jakiejkolwiek innej muzyki niż motyw przewodni Constantine, robisz duży błąd ;)

Wielu czytelników nie wie – choć regularnie o tym wspominam – ale zanim zacząłem być „tym upierdliwym sceptykiem naukowym”, dość mocno siedziałem w ezoteryce, okultyzmie i innych podobnych tematach. Jako, że zwykle zajmuje się różnymi tematami intensywnie, tu również „popłynąłem” mocno. Poznawałem bardzo wiele różnych systemów, od typowo szamańskich, po mocno usystematyzowane.
O tym czemu z ezoteryki wyszedłem itp. pisałem już kilkukrotnie na tym blogu. Z tego okresu został mi z jednej strony spory dystans do całego środowiska ezoterycznego, ale z drugiej podejrzenie, że „coś” w tym może być. Przy czym to „coś” w ezoteryce to coś takiego jak „mindfulness” w buddyzmie. Czyli jakieś prototechniki pracy nad sobą, ubrane w otoczkę duchowości, magii czy okultyzmu. Coś jak alchemia do współczesnej chemii. Wymagające dużo wyszlifowania i oczyszczenia, by wyciągnąć to, co fajne i wartościowe, ale potencjalnie kryjące jakieś ciekawe skarby, do których inaczej trudno by dotrzeć.

Dla przykładu, dziś patrzę na różnego rodzaju rytuały przyzwania – duchów (ludzi czy zwierząt), bóstw czy demonów – jako na prototypową technikę pracy z subosobowościami. Pełen opis koncepcji subosobowości znajdziesz w podlinkowanym artykule, ale warto ją może szybko podsumować. Wg. tego modelu mamy tylko złudzenie bycia jedną spójną osobą. Zamiast tego kontrolę nad naszym działaniem przejmują w zależności od sytuacji swego rodzaju podsystemy (zwane czasem częściami, aspektami albo, właśnie, subosobowościami). Żaden z tych podsystemów nie ma dostępu do całości naszego doświadczenia, wiedzy czy umiejętności, co zakrzywia ich sposób działania i reagowania na różne sposoby. Niektóre z nich pojawiają się częściej, inne rzadziej, niektóre potencjalnie wcale.
W najlżejszej wersji „przyzwanie” byłoby to po prostu sztucznym wywołaniem stanu silnejdysocjacji, w ciekawszych – uaktywnieniem (lub, być może, stworzeniem) subosobowości, która nie byłaby normalnie dostępna oraz „zaprzęgnięciem” jej do pracy w wybranym kontekście życiowym.
Na przykład – czuję, że potrzebuję pieniędzy. „Przyzywam” rzekomy byt związany z pieniędzmi. Demona Chciwości, Anioła – opiekuna kupców, bożka hazardu, czy ducha przodka który wszystkich zrobił w trąbę. W praktyce zaś aktywuję taką swoją subosobowość, normalnie nie dopuszczaną do głosu, która np. dużo twardziej i sprytniej negocjuje, jest bardziej dominująca i pewna siebie albo mniej etyczna. Łączę też tą subosobowość z sytuacjami, w których miałbym okazję zarobić lub zaoszczędzić pieniądze. Na przykład warunkując ją, albo stosując jakąś formę treningu mentalnego (opisanego np. jako natchniona wizja). W efekcie, gdy znajdę się w takiej sytuacji, mam dużą szansę na to, że uaktywni się ta subosobowość, da mi bardziej korzystny efekt, co następnie będę mógł interpretować jako wpływ demoniczny/anielski/prawujka Zegrzysława Cwaniaka.

Jeśli takie rozumienie rytuałów przyzwania jest słuszne, wyjaśniałoby to istne „katalogi” Aniołów, Archaniołów czy Demonów funkcjonujące w dużej części tradycji okultystycznych. Pod spodem byłyby to po prostu katalogi typowych subosobowości, jakie da się wywołać, wraz z odpowiednimi sugestiami, ułatwiającymi adeptom magii uzyskać pożądany stan. Oczywiście wszystko w ramach kulturowych uwarunkowań i metafor dopuszczalnych dla tamtych czasów i miejsc.

Trzymając się tej perspektywy, warto przyjrzeć się składnikom typowego rytuału magicznego.
Mamy tu często odpowiednie miejsce, bardzo często ozdobione określoną symboliką wyznaczającą granice praktyki – np. kręgiem magicznym. Psychologicznie łatwo tu dostrzec generowanie określonych barier, granic między normalnym funkcjonowaniem, a praktyką magiczną. Z jednej strony to bardzo naturalna ludzka skłonność (podobnym przykładem jest np. dojo w większości sztuk walki). Z drugiej prawdopodobnie coś więcej – forma uwarunkowania/automatyzmu, uruchamiająca u adepta określone skojarzenia i sposoby myślenia, ułatwiająca zaangażowanie się w pracę, swego rodzaju wgląd w siebie. Przez analogię takim „magicznym kręgiem” może być np. fotel, kanapa czy kozetka u psychoterapeuty- siadając przyjmuje się określone reguły i sposób rozmowy, jakich nie można oczekiwać od codziennej rozmowy.
Rola takiego miejsca jest też odwrotna – tzn. jego celem jest zatrzymanie zakresu pracy w pewnej przestrzeni i czasie
Co więcej, większość rytuałów magicznych poprzedzana była i kończona różnego rodzaju mniejszymi rytuałami „okalającymi”. Najsłynniejszym tu przykładem jest chyba „Mniejszy Rytuał Wygnania Pentagramu” stworzony przez sektę Złotego Świtu. Rytuały te również miały być swego rodzaju otoczeniem dla całej praktyki, przygotowywać adepta do pracy, ale też kończyć tą pracę, jeśli np. adept ma kłopoty ze stanem, jaki w sobie wywołał. Przez wielokrotne warunkowanie jako „klucz” do przejścia między normalnym, a magicznym trybem funkcjonowania stanowiły w mojej ocenie swego rodzaju psychologiczną kotwicę bezpieczeństwa. Jeśli ktoś zbyt się „zgubił” w wywołanej dysocjacji czy uruchomionym nowym aspekcie osobowości, szybki „pentagram” mógł go przywołać do porządku i normalnego funkcjonowania.
Podobną symboliczno/aktywującą rolę miały też prawdopodobnie różnego rodzaju przyrządy rytualne, w rodzaju szat, ksiąg, różdżek czy noży. Skojarzone z określonym trybem funkcjonowania, mogły znacząco przyśpieszyć wywołanie określonych efektów psychologicznych. Nie różnią się pod tym względem np. od konkretnego utworu, od którego ktoś zawsze rozpoczyna bieganie, czy od pierwszej kawy w biurze, „uaktywniającej” subosobowość pracownika i wszystkie z nią związane zasoby, sposoby reakcji i myślenia. Jednocześnie były też kolejną psychologiczną barierą, której przekroczenie symbolizowało przejście między dwoma trybami funkcjonowania.
Oczywiście, do wszystkich tych barier i narzędzi dodawano bogatą mistykę. Jednak czysto praktycznie, ich funkcje były prawdopodobnie dość proste.

Proste, ale istotne. Z perspektywy normalnych ćwiczeń psychologicznych, terapeutycznych czy coachingowych te liczne warstwy zabezpieczenia mogą się wydawać zbędne. Adept miał w odpowiedniej szacie (1) i miejscu (2), w obrębie ściśle wyznaczonego symbolu (3) – często wcześniej rysowanego specjalnie dla danej okazji (4) – używając konkretnych rytualnych przedmiotów (5) i po odprawieniu wprowadzających rytuałów zabezpieczających (6) wykonać konkretne ćwiczenie, po czym wykonać drugie tyle zabezpieczeń. Razem koło dwunastu praktyk zabezpieczających.
Tyle tylko, że dziś jesteśmy w stanie nazwać te stany – wskazać na dysocjację czy depersonalizację, na przywołanie konkretnych subosobowości. Lepiej rozumiejąc proces jesteśmy w stanie też dużo łatwiej go kontrolować gdy coś pójdzie nie tak. Wtedy wszystko to było owiane aurą mistycyzmu i mniej zrozumiałe. Mniej przewidywalne. Nic dziwnego, że takie rytuały wymagały dużo większej ostrożności i zabezpieczeń, by uniknąć poważnych zaburzeń u osób im poddawanych.
Dodatkowo nie sposób nie podejrzewać, że w dawnych czasach mogliśmy mieć dużo więcej poważnych traum w dzieciństwie. Przemoc seksualna i fizyczna, traktowanie dzieci jak rzeczy, śmierć i choroby bliskich – to wszystko ciężkie doświadczenia. To również doświadczenia historycznie dużo bardziej powszechne, niż obecnie. Jeśli prawdziwa jest hipoteza, że pełna osobowość wieloraka, czyli subosobowości całkowicie odcięte od pozostałych, są mieszanką wrodzonych skłonności oraz silnych traum w kluczowych okresach wczesnodziecięcych, to rytuały tego typu były kiedyś dużo bardziej ryzykowne. Nagle faktycznie mogła „obudzić się” w kimś zupełnie inna osoba i wtedy szereg zabezpieczeń mógł być kluczowy, do przywrócenia normalnego funkcjonowania.

Jeśli takie rytuały miały faktycznie wartość psychologiczną, być może w ich opisach możemy znaleźć jakieś subtelne wskazówki co do skutecznej pracy z subosobowościami obecnie. Czy np. koncepcja negocjacji z przyzwanymi bytami sugeruje taką praktykę we współczesnej pracy z częściami? Może to być ciekawy obszar eksperymentalny.

Oczywiście, wszytko tutaj to tylko hipoteza. Być może owe rytuały nie miały żadnej głębszej wartości psychologicznej. Czasem zbieżność procedur jest tylko zbieżnością procedur i nie ma co wnikać. Czasem jednak można odkryć coś ciekawego,

poniedziałek, 12 listopada 2018

Świadomość z wibracji

Zarówno biologiczna jak i nieożywiona świadomość może pojawiać się dzięki synchronizacji wibracji.

https://www.sciencealert.com/consciousness-could-all-come-down-to-the-way-things-vibrate

Poza wiem

Nastawienie na wiedzę odgradza od doświadczenia.

Zgodnie z zasadą enancjodromii w centrum myślenia pojawia się zarodek doświadczania. Badając myślenie samo w sobie, w nieunikniony sposób dochodzi się do spostrzeżenia wpływu tego co doświadczane na myślenie. Stawia to doświadczenie w świetle rozumu, a tym samym prowadzi do spostrzeżenia, że tylko doświadczając można w pełni poznać doświadczanie.

Analogicznie działa to również w drugą stronę. Skupienie na doświadczaniu pozwala dzielić doświadczanie z innymi, ale nie daje możliwości przekazania wiedzy o tym osobom, które nie doświadczyły. Komunikowanie o doświadczeniu wymaga myśli,  wiedzy i rozumienia.

sobota, 10 listopada 2018

Żiżek 2005

Z wywiadu z 2005
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/politykaekstra/1770938,1,rewolucja-u-bram.read

Kiedy ostatnio Europejczycy próbowali ją sobie wyobrazić, żeby coś poradzić na niesprawiedliwość i złożoność demokratycznego kapitalizmu, wpadli w sidła faszyzmu i komunizmu. Miliony ludzi przypłaciły te poszukiwania życiem.
Tym bardziej musimy szukać, zanim będzie zbyt późno. Inaczej grozi nam powrót do tej samej rzeki. A to by było złe nie tylko z powodów, które znamy z doświadczenia. Przede wszystkim dziś nie istnieje już stary marksowski wybór między własnością prywatną a nacjonalizacją. Własność odgrywa coraz mniejszą rolę w podziale bogactwa i pozycji społecznych. Właścicielami firm w coraz większym stopniu są banki i korporacje, a one należą do milionów akcjonariuszy. Dawniej jedni byli właścicielami, a drudzy pracownikami. Dziś mało kto jest tylko właścicielem lub tylko pracownikiem. Każdy ma trochę akcji, trochę udziałów w funduszach inwestycyjnych lub emerytalnych, a gospodarką nie rządzą właściciele, lecz menedżerowie. Wszyscy jesteśmy w coraz większym stopniu uwłaszczeni i wywłaszczeni zarazem. O pozycji społecznej w coraz mniejszym stopniu decyduje własność, a w coraz większym dostęp. Menedżment często wysysa z firmy więcej niż akcjonariusze. W istocie rzeczy wybieramy więc między mniej lub bardziej wolnym, mniej lub bardziej hierarchicznym, mniej lub bardziej egalitarnym modelem społeczeństwa powłasnościowego. Dwudziestowieczne pomysły już tu nie pasują. A nowych nie mamy. Jeżeli chcemy stworzyć jakąś nową wizję, musimy zacząć od opcji zerowej. Musimy odrzucić wszystkie dotychczasowe pomysły i myśleć od nowa.
...
Boję się, że prędzej Zachód zrezygnuje ze swoich własnych zasad, niż narzuci je Chinom. Albo wycofa się z wolnego handlu, albo ograniczy prawa obywatelskie, które są dla gospodarki ciężarem. Być może jest to jedno z największych wyzwań, przed jakimi stoimy. Czy mamy jakąś odpowiedź?
...
Może zmienimy naturę rewolucji. Jak rewolucja miałaby dziś wyglądać? Gdzie jest Pałac Zimowy? W głowie Billa Gatesa? Może w internetowej sieci, którą rewolucja musiałaby przejąć? Chyba już nie ma sensu snucie po kątach tych wszystkich starych spisków z planami zamachu stanu, szturmami, bombami. Musimy być otwarci. Ta rewolucja musi się dokonać w symbolicznej przestrzeni wirtualnej. Kto przejmie kontrolę nad wirtualną przestrzenią, nie będzie musiał zdobywać pałaców, koszar ani nawet mandatów w parlamencie. Wystarczy wygrać walkę o wyobraźnię ludzi i zdobyć ich umysły. Za 10–15 lat, kiedy wybuchnie cały ten wielki kryzys, który dziś zapowiada wojna z terroryzmem, napięcie z Chinami, pękanie Zachodu, erupcja świata slumsów, będziemy musieli sięgnąć po wyniki refleksji, której wciąż jest zbyt mało. Od tego, co zdążymy wymyślić, będzie zależała przyszłość. Bo przecież żaden porządek świata nigdy nie trwał wiecznie. Nasz ład też nie jest wieczny. Trzeba wymyślić nowy.

Reset

Rozwój naukowo-techniczny daje dziś jednostce moc niszczenia zbiorowości w wielkiej skali.

Rozwój naukowo-techniczny, a faktycznie sposób jego wykorzystania do tworzenia hierarchii społecznej na bazie zasobów ekonomicznych, czyni jednostkę sfrustrowaną, znerwicowaną, pełna lęków i w efekcie agresji.

Te dwa współwystępujące zjawiska nieuchronnie prowadzą ku coraz większym katastrofom.

Trzeba wypracować koncepcję nowego źródła hierarchii społecznej, która większą wagę przykłada do dobrostanu psychicznego jednostki.

Smutek pierwszego świata


Kępiński w Psychopatologii nerwic tak to wyjaśnił: 

"Jest to problem smutku naszej cywilizacji, która mimo wspaniałych osiągnięć nie daje zadowolenia ani szczęścia, między innymi dlatego, iż wskutek niezwykłego skomplikowania stosunków produkcji, a w związku z tym także stosunków społecznych, każda próba realizacji własnych zamierzeń napotyka znaczny opór, a z drugiej strony, dzięki rozwojowi środków komunikacji i informacji, wzrasta poziom aspiracji". 

Nasze złe samopoczucie bywa zatem, według niego, spowodowane głównie niemożnością zmieniania swego otoczenia według własnych pragnień i zamierzeń. Przeraża również niebezpieczeństwo zagłady, jakie stworzyła cywilizacja techniczna, świadomość, że w jednej chwili świat, w którym żyjemy, może zostać zniszczony, co powoduje poczucie wiecznego zagrożenia. Taka groźba istnieje także dzisiaj, wywołując w ludziach lęk prowadzący do nerwicy.

https://m.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,948,dlaczego-polacy-tak-czesto-cierpia-na-choroby-psychiczne-on-to-wiedzial.html

środa, 31 października 2018

Dojrzałość

Wyjątek z Faridy
https://ciemnanoc.pl/2018/06/18/co-rzadzi-twoim-losem/

Człowieka dojrzałego poznacie po tym, że nie narusza cudzych przestrzeni, nie obraża ludzi, tylko wyraża się o nich z szacunkiem, nawet jeśli z ich poglądami się nie zgadza. Świadomość serca nie ma potrzeby atakować,  za to rozwija i chroni swoją przestrzeń, dba w niej o szacunek, porządek i dobrą atmosferę, przyjmuje strudzonych wędrowców, poszerzając się w sposób pokojowy – nie kosztem innych przestrzeni.

Tak oto dusze, gdy odnajdują swe źródła, dbają o to, by płynęły harmonijnie przez świat. Odnajdują swe unikalne drogi, jak rzeki łączą się, ale i rozwidlają, finalnie tworząc zróżnicowaną Jednię  – ocean życia. W tymże oceanie, twój los nie musi być wynikiem przypadku, ale też nie musi być zdeterminowany „klątwą”, „karmą”, „obcymi siłami”, czy innymi obciążeniami (chyba, że uwierzysz w nie, zafiksujesz się i oddasz im swą moc sprawczą – nawet w tej kwestii posiadasz wybór i odpowiedzialność). Osobiście wolę powiedzieć, że los jest kształtowany przez stopień harmonizacji między świadomością (tym, co wiemy o sobie i świecie) a nieświadomością (tym, czego jeszcze nie wiemy, a czemu musimy się przyjrzeć, prześwietlić, uporządkować w naszej rzeczywistości).  Los jest w tym ujęciu ewolucją, a im bardziej jesteśmy świadomi swych możliwości i ograniczeń, tym w większym stopniu wpływamy w sposób harmonijny na przestrzeń życiową, akceptując jednocześnie skłonność do wzlotów i upadków (tak kształtuje się nasza człowiecza natura, ale nie musi ona przybierać dramatycznego wydźwięku, jeśli umiemy przez te cykle przechodzić z mądrością)

poniedziałek, 29 października 2018

W tańcu

Kobiety uduchawiają materię,
mężczyźni urzeczywistaniają ducha.

Przychodzimy, aby doświadczać polaryzacji. Odchodzimy, gdy nauczymy się kochać Jedność.

wtorek, 16 października 2018

Perspektywa Wielkiego Ja

Z perspektywy jednostkowego życia niepowodzenia są tragedią, a dążyć należy do doświadczeń przyjemnych i radosnych.
Z perspektywy Wielkiego Ja każde doświadczenie istnienia w UR jest okazją do nauki jak obsługiwać to szalone i ekscytujące miejsce. Ekscytacja prowadzi w nim nieuchronnie do zapomnienia się i uwikłania. Cierpienie jest natomiast szansą na otrzeźwienie i  naukę.

Miłość, w sensie agape, a nie amor, pozwala doświadczać przyjemności w UR bez zatracenia się w nim. Gdzie zatracenie to stan, w którym małe ja traci kontakt z Wielkim Ja.

niedziela, 14 października 2018

Święty i demon

Za każdym razem, gdy na świecie pojawia się świętość, gdzieś obok pojawia się demon. Świat musi pozostać w równowadze. Czy masz w sobie gotowość, aby wziąć odpowiedzialność za demona?

Być może właśnie z tego powodu Jezus nauczał w pierwszej kolejności o miłości, a nie świętości.

Podobnie Budda wskazał niezasadność praktyk ascetycznych.

Praca źródłem hierarchii

Można z dużą dozą prawdopodobieństwa szacować, że w związku ze wzrostem produktywności, do zaspokojenia potrzeb wszystkich ludzi potrzeba pracy około 10% populacji. Cała reszta pracy wykonywana jest jedynie na potrzeby wytwarzania hierarchii społecznej.

niedziela, 7 października 2018

Rytuał i spontaniczność

W świecie Zachodu rolę rytuału i tradycji przejęła kodyfikacja praw i dobrych praktyk. Spontaniczność mamy w startupach i standupach, ewentualnie w improv ;), ale ogólnie w d...

Spędzamy godziny aby wyglądać "naturalnie" i wystudiować "spontaniczne" zachowania, ponieważ za naturalny wygląd i spontaniczne zachowanie grozi śmierć społeczna.

Koniec snów

Gdy zaczynasz drogę drzewo to drzewo, a góra jest po prostu górą. Władza pozwala rządzić, pieniądze służą posiadaniu, a związki dają bliskość.

Później zaczynasz rozpoznawać sny, którymi przepełnione jest życie. Okazuje się, że sny dają złudną perspektywę. Związki mogą służyć władzy i posiadaniu, a bliskość to jedynie wartość dodana. We władzy szuka się poczucia bezpieczeństwa, a pieniądze mają kupić akceptację lub bliskość. Zagubieni w snach cierpimy, ponieważ  nasze pragnienia kierujemy niezbyt rozsądnie.

Zaczynamy powolne przebudzenie od poruszeń w snach. Gdy je ignorujemy, to co odrzucane, staje się okularami, przez które postrzegamy świat. Wyparte treści widzimy w innych. Relacje konfrontują nas z tym, co zmarginalizowaliśmy. Gdy nie korzystamy z tej szansy, to co odrzucane tworzy symptomy ciała, tak, żeby nie dało się ich już ignorować. Poszukując pomocy, mamy kolejną szansę, że ktoś mądry zwróci nam uwagę na źródło cierpienia. Gdy z uporem trwamy w ignorancji, otrzymujemy ciosy życiowe, które mają nam pomóc się od niej uwolnić.

C. G. Jung rozpoznał strukturę tej drogi. Zaczyna się od skonfrontowania z faktem, że ludzie czynią zło nie ze względu na bycie jakiejś narodowości czy profesji, ale ze względu na ludzką naturę. Rozpoznanie własnej persony, masek przywdziewanych na okoliczność kontaktów z innymi, daje świadomość rodzaju sposobności do czynienia zła. Przyjęcie tej wiedzy zwiększa możliwość  świadomego wyboru.

Rozpoczyna się poszukiwanie - czemu jestem jaki jestem? Odkrywamy biologiczne uwarunkowanie do określonych sposobów interakcji ze światem. Ograniczający wpływ naszych życiowych doświadczeń. Stopniowo uczymy się kompensować ten determinizm. Zyskujemy świadomość własnej mocy oraz snów na jej temat.

Dopadają nas kwestie relacyjne, konfrontacja z dualizmem żeńskości i męskości. Czego szukamy w drugim człowieku? Może władzy dla poczucia bezpieczeństwa, albo akceptacji i bliskości, której nie poczuliśmy w dzieciństwie. Wychodzenie ze snów, które rzutowaliśmy na innych, konfrontuje nas z samotnością, ale daje szansę na prawdziwe spotkanie z drugą osobą. Zaczynamy postrzegać innych takimi jakimi są, z ich maskami i snami, a sami mamy szansę świadomie używać własnych.

Taka zdolność postrzegania rzeczywistości i ludzi, świadomość snów, masek, zdolności do zła, dualizmu w sobie i innych, daje okazję do wzrastania w wiedzy i miłości. Zaczyna się zmaganie z tym wszystkim, co matczyne lub ojcowskie. W końcu przychodzi zrozumienie i akceptacja.

Opadają sny o mocy i wiedzy. Drzewa ponownie stają się drzewami, góry górami, a ludzie ludźmi. Sny stają się czytelnymi wskazówkami w dalszej drodze, choć nieodmiennie posiadają zwodniczą zdolność zniekształcania postrzegania świata.

środa, 3 października 2018

Od bezsilności do siły

"Nawet jeśli to trudne, przyjmijmy na chwilę jego perspektywę i zobaczmy, z jakiego miejsca dokonał tego wyboru: z miejsca politycznego wykluczenia, w którym bezsilność rodzi gniew, a gniew daje siłę.
...
Gniew uwalnia, ale gniew nie leczy. Niekontrolowany – niszczy. Demoluje nie tylko instytucje i ludzi, ale przede wszystkim wspólnotę. 
...
Kłopot w tym, że traumy są dziedziczne, a trauma przemian już przeszła na kolejne pokolenie. Dowodem są szeregi młodych podzielających żądzę odwetu, nawet jeśli w 1989 r. nie było ich na świecie. Gniew, który zatruwa życie publiczne, nie przestanie się sączyć tylko dlatego, że ktoś inny przejmie władzę. 
Przestanie, gdy uda nam się objąć i wspólnie przetworzyć najważniejsze doświadczenie ostatniego pokolenia, czyli przemiany 1989 r. Tam tkwi źródło konfliktu społecznego w Polsce, a zarazem klucz do przyszłej wspólnoty.

Co znaczy objąć i przetworzyć? Objąć to znaczy uznać, że oprócz sukcesów przemiany przyniosły też urazy. Dla skrzywdzonych jest to od lat oczywiste, dla beneficjentów przemian takie stwierdzenie będzie niezrozumiałe, a dla ich autorów wręcz bolesne – ale każdy z nas nosi w sobie lub swojej rodzinie doświadczenie 1989 r. i warto, by do niego wrócił. Zamiast rozliczeń potrzebujemy empatycznej rozmowy o tym, co wtedy przeżyliśmy – w naszych rodzinach, społecznościach lokalnych, grupach zawodowych. Rozmów najpierw prywatnych, a potem rozmowy publicznej – w której usłyszymy odmienne historie ludzi, wysłuchamy i zauważymy się nawzajem. Przywrócenie empatii to spóźniony akt fundacyjny wspólnoty demokratycznej w Polsce – i punkt wyjścia do nowej, lepszej polityki."

Wawrzyniec Smoczyński 

http://wyborcza.pl/7,75968,23995682,iiirp-rozsypala-sie-kilka-lat-przed-wygrana-pis-trzeba-sie.html

poniedziałek, 24 września 2018

Góra i dolina

Biografia C. Jung

India: that Oriental philosophy had no answer to the problems confronted by the West. The conventional wisdom of the East stated that the world of politics, including world wars, was simply part of the realm of illusion. Jung thought that the eternal standpoint was of value only if it was reconciled with daily life in the here-and-now. He was fond of the parable of the mountain and the valley. One must ascend the mountain to see the whole picture in perspective, but one must also descend into the valley; as he repeatedly stressed, the obliteration of ego by Self was just as dangerous as vice versa. If the problem with the East was the belief that only the mountain existed, the malaise of the West was the conviction that nothing existed but the valley.

niedziela, 16 września 2018

W poszukiwaniu serca

Z recenzji spektaklu:

"Książka opowiada przygody Dorotki, która wraz ze swoim psem Toto w zaskakujących okolicznościach trafiła do zaczarowanej krainy Oz. Podczas poszukiwania powrotu do domu dziewczynce przytrafiają się niesamowite przygody. W podróży towarzyszą jej spotkane po drodze postacie. Okazuje się, że każda z nich ma szczególne cechy charakteru, takie, o których marzy i które ceni najwyżej. Strach na Wróble ma zawsze najlepsze pomysły, Tchórzliwy Lew odważnie stawia czoła problemom, a Blaszany Drwal okazuje empatię wszystkim napotkanym stworzeniom..."

Zgodnie z poleceniem Dobrej Wiedźmy z Południa wydanym Skrzydlatym Małpom, Blaszany Drwal powrócił do krainy Winków i został królem. Serce, podarowane mu przez Oza, sprawowało się całkiem nieźle, lecz Blaszany Drwal wiedział, że brakowało czegoś, co w piosenkach i legendach opisywali jego poddani. 

W końcu udał się do Dobrej Wiedźmy z Południa, by prosić o prawdziwe serce. Używając całego swego kunsztu i mocy Dobra Wiedźma z Południa dokonała niemożliwego - zamieniła szmaciane serce w serce prawdziwe, zdolne do miłości. Blaszany Drwal niezwłocznie wziął się do używania nowego serca i zakochał się jak szalony. Świat wydał mu się miejscem tak pięknym, jak nigdy dotąd, a on sam emanował wprost szczęściem. Szybko jednak odkrył, że zdolność do wielkiej miłości oznacza również zdolność do wielkiego cierpienia. Przerażony tym odkryciem wyrwał serce ze swojej blaszanej piersi - pamiętał przecież, że i bez serca radził sobie całkiem nieźle.

Mijały lata, świat z szarego stawał się z wolna pastelowy. Poddani utyskiwali czasem, że mają blaszanego króla, ale cieszyli się z dostatku i pokoju, jaki między nimi zapanował.

Wraz z jesienią Blaszany Drwal wyruszył na szkolenie z zakresu dobrego prowadzenia królestw. Jak to na szkoleniach bywa, rozmawiali o swoich sukcesach i zmartwieniach. Blaszany Drwal opowiedział o pustce po wyrwanym sercu Dobrej Wiedźmie z Południa, która z oburzeniem stwierdziła:

"Nie po to dawałam ci serce, żebyś je zniszczył, ty zakuty łbie. Masz wobec mnie poważny dług."

Blaszany Drwal, zawstydzony swoim postępkiem, prosił ją o wskazanie sposobu, w jaki mógłby zadośćuczynić za jej poświęcenie, które zaprzepaścił.

Dobra Wiedźma z Południa zażądała:

"Masz stać się żywym człowiekiem i tym razem to twój problem, jak to osiągnąć."

"Nie mam pojęcia jak to zrobić," - odpowiedział Blaszany Drwal - "ale wiem kogo zapytać."

"Zacznij od oglądania wschodów i zachodów Słońca." - podpowiedziała Dobra Wiedźma z Południa - "Jego promienie karmią drobiny serca, które pewnie wciąż tkwią w twojej piersi. Może któraś wykiełkuje, jak nasionko podlane wodą?"

poniedziałek, 10 września 2018

Carl Gustav Jung - Franc McLynn

p. 379-383

...
It was in Taos that Jung had his celebrated meeting with the Pueblo Indian sage Mountain Lake, allegedly introduced to him by one of his American female enthusiasts, Frances Wickes.
...

His nebulous status notwithstanding, Mountain Lake provided Jung with much food for thought and an abundance of quotable (and much-quoted) remarks, which make him sound like a forerunner of the later sage of the South-West, Carlos Castaneda.
...
Mountain Lake told him the whites looked cruel and they were always restlessly seeking something. Their restlessness made the Indians think they were mad.
Jung pressed Mountain Lake to expound on this thesis. The explanation given by Biano/Mirabal made whites sound exactly like people who were possessed by demons.
...
Biano told him that Pueblos and other Indians thought with their hearts, but the white men with their heads, which was further proof that they were mad.
...
Jung found their mixture of sincerity and naïvety deeply touching and declared later that the white man’s feeling of superiority when he listened to the ‘superstitions’ of these ‘benighted savages’ simply masked his unconscious envy and deep-down realization of his own spiritual impoverishment.

sobota, 8 września 2018

Zachód - czemu to już nie działa

Trafna analiza źródła załamania Zachodu.
Blog Psychologia i polityka

Wpis Biedroń jako przedmurze

https://paweldrozdziak.wordpress.com/2018/09/07/pozegnanie-jesieni-cz-4-biedron-jako-przedmurze/

"... zwycięstwo idei plemiennych ma wymiar o wiele szerszy, tak jak nowotwór ma szerszy wymiar, niż problem brzydkiego nosa. Te idee zwyciężają, ponieważ kultura Zachodu rozlicza się z projektem nowoczesności jako takiej. Wystawia jej rachunek i ten rachunek wychodzi słabo. Nowoczesność dawała kilka istotnych obietnic, które pozostały niespełnione i w które nikt już nie wierzy. To nie może nie przynieść nie tylko psychologicznych, ale i politycznych skutków. Jakież to obietnice?

Po pierwsze, techniczny postęp miał nas uszczęśliwić. Obiecywał, że ludzie zasiedlą inne planety, a maszyny uwolnią nas od pracy i nierówności. Wyrazem tych fantazji była fantastyka. W czasach mojego dzieciństwa niepodzielnie królowała jeszcze fantastyka typu Space Opera – rakiety, kosmiczne bazy, komputery i kontakt z Obcymi. 

...

Dziś widać to w całej pełni. Społeczeństwa, które skutecznie wyparły religię są obecnie dosłownie szalone na punkcie diet, używek, szkodliwości okazywania kobietom męskiego zainteresowania, niebezpieczeństw czyhających na dzieci, prawnych uregulowań każdej dziedziny życia w stopniu, który dawniej uznano by bez wahania za obłęd, wreszcie na punkcie wróżek, magicznego psychodoradztwa i całej masy innych wierutnych bzdur, których podważenie naraża dosłownie na karę śmierci. Paradoksalnie okazuje się, że to właśnie te społeczeństwa, które religii całkiem się nie pozbyły, wyglądają na bardziej jakoś racjonalne, bo choć wierzą w jedną rzecz niemożliwą do udowodnienia, to w całej reszcie sfer życia zachowują jednak minimum zdrowego rozsądku. Mało tego – społeczeństwa, które skutecznie pozbyły się jednej religii, przeżywają obecnie najbardziej intensywny najazd religii napływowej i nie chcąc urazić swych napływających gości udają szacunek dla ich wierzeń, na jaki nigdy nie zdobyliby się w odniesieniu do wierzeń własnych rodaków.

...

Najbardziej dobitnym dowodem klęski laickiego i naukowego projektu nie są wróżki z audiotele, zarabiające krocie w rzekomo laickich krajach, a narastająca fala ruchów antynaukowych, antymedycznych i spiskowych. Stało się oczywiste, że ludzki umysł nie potrafi żyć w świecie wyłącznie racjonalnym. Państwo laickie istnieje tylko teoretycznie.

...

Społeczeństwa Zachodu przeczuwając klęskę swej ideologii zwracają się w stronę wzorców archaicznych. Wartości plemiennych, mocnych tożsamości kulturowych i gorączkowo poszukują nowych symboli, wokół których mogłyby osadzić się rodziny zdolne do przetrwania dość długo, by zapewnić potomstwu normalny rozwój. Nie znajdując symboli nowych próbują gorączkowo restaurować stare, nie zważając na to, że w bajkę, w którą się już raz zwątpiło, nie da się uwierzyć powtórnie tak samo dziecięcą wiarą. Im bardziej to przeczuwają, tym bardziej gorączkowo starają się jednak tę wiarę udawać.

..."

Zabrakło mi w tej analizie wymiaru ekonomicznego, gdzie Zachód czerpał profity z eksploatacji całej reszty świata, dając w zamian złudzenie możliwości przejęcia "wspaniałych osiągnięć", których nie da się przejąć, bez posiadania kogoś, do takiej samej eksploatacji.

Ta opowieść była już grana w Cesarstwie Rzymskim, które umarło na śmierć ideologii, próbowało zastąpić ją rozdawnictwem (czyli socjalizmem), co jedynie przyciągało kolejne plemiona barbarzyńskie. Tyle, że nikt nie chciał umierać za ciepłą wodę w kranie, która była dostępna już przed dwoma tysiącleciami.

Odmienność sytuacji polega jednak na tym, że mamy dziś potencjał zniszczenia na skalę globalną. Równocześnie nie widać na horyzoncie nowego mitu, który, jak chrześcijaństwo, mógłby zastąpić to, w co przestaliśmy wierzyć. Ale może po prostu nie weszliśmy jeszcze we właściwą fazę kryzysu.

wtorek, 21 sierpnia 2018

Konsekwencje rozwoju ekonomicznego

Exignorant świetnie opisuje konsekwencje stosowania mechanizmów rynkowych przez korporacje.


a) Każdy wzrost technologicznej złożoności ma w zwyczaju zwiększać możliwości eksternalizacji kosztów działalności gospodarczej;


b) Siły rynkowe sprawiają, że przenoszenie kosztów na zewnątrz jest obowiązkowe, a nie opcjonalne, ponieważ podmioty gospodarcze ich nie eksternalizujące zostaną pewnikiem zdominowane przez podmioty, które to robią;


c) W gospodarce rynkowej – gdzie wszystkie gospodarcze podmioty próbują wyprowadzić na zewnątrz możliwie najwięcej kosztów – eksternalizowane koszty będą przekazywane preferencyjnie i stopniowo całym systemom takim jak gospodarka, społeczeństwo i biosfera, które zapewniają działalności gospodarczej niezbędne wsparcie, ale nie mają wpływu na podejmowanie gospodarczych decyzji;


d) Z uwagi na nieograniczone przyrosty technologicznej złożoności nie istnieje konieczny limit przenoszenia eksternalizowanych kosztów na całe systemy – ostateczną granicą jest upadek systemu;


e) Nieograniczone przyrosty technologicznej złożoności w gospodarce rynkowej wywołują tym samym stopniową degradację całych systemów podtrzymujących działalność gospodarczą;


f) Postęp technologiczny w gospodarce rynkowej prowadzi zatem do auto-likwidacji – kończy się upadkiem.

Pozbaw złożone technologie dotacji (które przenoszą część ich kosztów na rząd), przewrotnych przepisów (które przenoszą część ich kosztów na resztę gospodarki), złych nawyków środowiskowego zaniedbania i nadużyć (które przenoszą część ich kosztów na biosferę) itd., a wkrótce skonfrontujesz się z niewzruszonymi, ekonomicznymi granicami złożoności technologicznej, bowiem okaże się, że ludzie zmuszeni do zapłacenia pełnej ceny za złożone technologie maksymalizują swoje korzyści wybierając prostsze i bardziej przystępne opcje. Środowisko dostatecznie surowych regulacji prawnych, powstrzymujących technologię przed galopującym upadkiem, zastopowałoby postęp technologiczny czyniąc go nieopłacalnym.


Link do strony


poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Czy wiedza niesie miłość?

- Czy twoja wiedza niesie miłość?
- Ale o co ci chodzi? Przecież wiedza nie ma nic wspólnego z miłością, jest neutralnym narzędziem.
- Być może nie ma, ale ludzie zawsze mają. I jeśli twoja wiedza nie jest spleciona z miłością, to z pewnością niesie coś innego ...

Spotkałem się z opinią, że wszystkie większe koncepty filozoficzne mają swoje źródło w kompleksie psychologicznym ich twórców. Takie patrzenie na filozofię daje ciekawe wnioski. Trzeba również zauważyć, że psychoanaliza sama w sobie była wykwitem kompleksów Freuda :)

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Kluczowa nauka z Petersona

Jordan Peterson stał się osobą znaną, ponieważ w sposób zachowujący znamiona naukowości wypowiada prawdy, uznawane za oczywistości przez zwykłych ludzi. W istocie są to jednak głównie truizmy, a wrażenie robi umysłowa dyscyplina ich przekazywania.

Kluczowym dla mnie odkryciem w Petersonie jest właśnie sposób przekazywania treści, który intencjonalnie nie zawiera ataków na osoby. Podejrzewam, że jest to efekt jego długiej praktyki jako psycholog kliniczny i psychoterapeuta. Równocześnie za jego wypowiedziami jest przemyślana koncepcja wszystkiego, wyłożona w jego "Maps of meanings". Niezależnie od istotności tej koncepcji, daje mu ona podstawę do spójnego prezentowania własnych przemyśleń. Ta spójność sprawia największy problem jego krytykom.

Ciekawa krytyka Petersona jest ciekawa, ponieważ to dokładnie przykład użycia metody postmodernistycznej do erodowania autorytetu. Największym osiągnięciem postmodernistów jest właśnie wykoncypowanie uniwersalnej metody destrukcji prób tworzenia ładu w świecie. W taki sam sposób da się "obrobić" dowolną złożoną koncepcję filozoficzną, społeczną czy psychologiczną.

Matematycy już dawno wykazali, że każda teoria musi wychodzić od jakichś aksjomatów, które przyjmuje się "na wiarę". Równocześnie wybór aksjomatów tworzy przestrzeń formuł logicznych, które posiadają znaczenie w ramach teorii. Udowodniono jednak, że dowolne aksjomaty dają możliwość stworzenia formuły logicznej, która ma poprawną strukturę, ale która nie posiada znaczenia (metody ewaluacji) w ramach teorii - taki paradoks pojawia się zawsze!

Postmoderniści przenieśli wiedzę o naturze świata, odkrytą w teorii zbiorów, do nauk humanistycznych. Potrafią wykazać, że każda teoria wytwarza sprzeczności, co jednak nie jest żadnym wartościowym osiągnięciem. To truizm :)

W naukach przyrodniczych poradzono sobie ze świadomością paradoksów uznając, że używa się teorii tak długo, jak długo pomagają w radzeniu sobie z rzeczywistością. Gdy paradoksy stają się zbyt uciążliwe, przychodzi czas na nową teorię (a często również wymianę aksjomatów na takie, których paradoksy nie są obecnie zbyt uciążliwe). Znalezienie racjonalnej metody porzucania tego, co przyjęte "na wiarę", to kluczowa różnica pomiędzy naukami przyrodniczymi i humanistycznymi.

niedziela, 5 sierpnia 2018

A gdzie powód do dumy?

Gdy już nie brakuje ciepłej wody w kranie, a na chlebie, przynajmniej od święta, pojawiają się frykasy, aktywują się potrzeby wyższe. Hierarchia potrzeb Maslowa (ta docelowa, która uczyniła z niego ojca psychologii tanspersonalnej, a nie początkowa, 5 poziomowa), jasno wskazuje, że przychodzi czas na potrzebę przynależności i szacunku. O ile projekty liberalne i lewicowe jakoś (raczej słabo) radzą sobie z przynależnością, to potrzebę szacunku pozostawiły całkowicie konserwatystom. Liberalizm, z jego merkantylnym - jesteś tym, na co cię stać, i lewica propagująca kulturę wstydu z cywilizacji zachodu, przygotowały sukces prawicy.

Tak diagnozuje to Steven Pinker

Bez określenia sensownego powodu dla poczucia dumy z przynależności do lewicy, ta forma wrażliwości politycznej jest skazana na porażkę.

Trafnie opisał to Szczerbek w Krytyce Politycznej

W sytuacji, gdy znaczna część 1,1 mld mieszkańców Afryki rozważa migrację do Europy, duma z pomocy uchodźcom raczej się nie sprawdzi ...

piątek, 27 lipca 2018

Kino - test feministyczny

"Kiedyś amerykańska satyryczka Alison Bechdel zaproponowała prosty test feministycznego minimum filmowego. Film przechodzi test Bechdel, jeśli (a) są w nim przynajmniej dwie postacie kobiece, które (b) choć raz rozmawiają ze sobą (c) na inny temat niż mężczyźni."

Sztuczny proces twórczy

Proces twórczy realizowany przez ludzi, o ile ma swoje źródło w czuciu, emocji lub wglądzie, nie poddaje się algorytmizacji, nie potrafimy go odtworzyć w komputerze. Jednak kryterium uznania czegoś za dobre dzieło, ocena podobania się, jest algorytmiczna i można ten algorytm opisać w programie komputerowym.
Dobrym przykładem jest tu podróż bohatera Campbella, której struktura określa składowe opowieści, które definiują dobrą opowieść. Na drugim krańcu różnorodności kryterium podobania się można wskazać zasadę oceny twarzy za atrakcyjną. Badania wykazały, że uznajemy za taką twarz najbardziej zbliżoną do uśrednionej postaci twarzy, które dane nam było widzieć w naszym otoczeniu. Przeprowadzono nawet stosowny eksperyment, w którym generowano takie uśrednione portrety dla różnych narodowości. Ich subiektywna ocena potwierdziła, że są uznawane za ponadprzeciętnie atrakcyjne.
Siłą współczesnej sztucznej inteligencji (AI) jest brak konieczności odkrywania i opisywania takiego kryterium podobania się. Wystarczy zgromadzić duży zestaw przykładów, podać ich oceny, a sztuczna sieć neuronowa sama nauczy się oceniać.
Tu, w sztucznym procesie twórczym, pojawia się druga "moc" komputera - szybkość i nielimitowana powtarzalność działania. Wystarczy w programie opisać sposób losowego generowania składowych dzieła, a następnie uruchomić i poczekać. Uzyskamy niekończący się strumień przypadkowych i prawie zawsze bezwartościowych efektów. Każde tak wytworzone "dzieło" można poddać ocenie za pomocą kryterium podobania się, którego nauczono sztuczna sieć neuronową. W efekcie, wybierając np. najlepsze 100 z tysięcy czy milionów losowych "dzieł" uzyskuje się zbiór dzieł, których nie powstydziłby się najlepszy twórca w danej dziedzinie.
W ten sposób generowano np. strumień "dzieł" malarstwa abstrakcyjnego.
Do oceny nieuprzedzonym osobom przekazano najlepsze wygenerowane efekty razem z najlepszymi dziełami użytymi do wyszkolenia kryterium oceny w sieci neuronowej. Statystycznie ludzie uznawali dzieła generowane przez komputer za lepsze od tworzonych przez ludzi ...

niedziela, 15 lipca 2018

Imperatyw

Stare Dobre Małżeństwo

Będziemy szli nieprzerwanie
w ulewie, skwarze, huraganie
przez chwiejne mosty, grząskie bagna
chaszcze, pustynie i mokradła

Będziemy szli przez zamiecie
przez grudnie, marce, czerwce, sierpnie
upalne lata, mroźne zimy
będziemy szli – nie zawrócimy

Z wiarą w następny zakręt drogi
co znów okaże się nie ten
w tajne przymierze z Panem Bogiem
w naszego trudu jakiś sens

Będziemy szli bez wytchnienia
upadający ze zmęczenia
bez gromkich fanfar i okrzyków
bez pozy dumnych wojowników

Będziemy szli – wbrew logice
powolnym marszem całe życie
będziemy mówić, że już dosyć
i dalej, dalej, dalej kroczyć ...

Z wiarą w następny zakręt drogi
co znów okaże się nie ten
w tajne przymierze z Panem Bogiem
w naszego trudu jakiś sens

Pracoholizm

Analiza pracoholizmu z perspektywy psychologii procesu.
Proces pierwotny: Ja definiujące się poprzez personę Pracownik.
Uzależnienie od pracy - wspiera PP.

Hipoteza robocza
Źródło: kompleks w obszarze samoakceptacji

Kierunek pracy1:
-identyfikacja kompleksu/ów źródłowych poprzez rozpoznanie kiedy najwcześniej pojawił się ten typ uzależnienia/zachowań
-co wtedy działo się w życiu/rodzinie
-amplifikacja i praca z figurą
-wyłonienie progu i praca z progiem

Kierunek pracy2:
-identyfikacja uzależnienia wtórnego
-identyfikacja jakości wtórnej
-amplifikacja i wyłonienie figury progowej
-amplifikacja i wyłonienie figury wtórnej
-praca z konfliktem

piątek, 13 lipca 2018

Dlaczego konserwatyści zawsze przegrywają

Co się dzieje gdy prawica używa postmodernistycznego aparatu myślowego? Alex Kurtagić dokonuje dekonstrukcji pojęć prawicy, a jego tekst wykazuje konieczność przekroczenia dualizmu prawica-lewica.

"...
W rzeczywistości we współczesnych społeczeństwach zachodnich zarówno „lewica”, jak i „prawica” to liberałowie dwóch odmian: mniej i bardziej radykalnej. Etykietki liberałów i konserwatystów zależą nie od posiadania fundamentalnie odmiennych światopoglądów, lecz od natężenia liberalizmu. W rezultacie dominujące na Zachodzie spojrzenie na politykę zawsze dryfuje „w lewo”. Od czasu do czasu zmienia się jedynie prędkość dryfu.
..."

Tymczasem dualizm pomiędzy zachowawczym, a postępowym, jest wg mnie emanacją archetypu ewolucji (a może samego życia?). Wyjście poza oznacza porzucenie życia w oparciu o dostosowywanie się do zmian w środowisku.

Być może tym właśnie jest kolejny etap rozwoju cywilizacji - przekroczenie "podboju" świata stworzonego, otrzymanego takim, jaki jest, na rzecz świadomego i odpowiedzialnego "stwarzania" świata i samych siebie.
Nie tyle ochrona natury, co kreowanie harmonii w świecie, jako siła kontrująca tendencję wzrostu entropii.
Na dziś z pewnością nie mamy etycznego i intelektualnego potencjału pozytywnej kreacji, ale punkt osobliwości technologicznej (singularity) zbliża się nieuchronnie. Pozostaje pytanie w jaki sposób ma się wydarzyć zwielokrotnienie potencjału pozytywnego bez równoczesnej multiplikacji naszych tendencji do destrukcji?

środa, 11 lipca 2018

Fajniejsze opowieści

Zarówno kreacjoniści jak i zwolennicy teorii spiskowych zdobywają posłuch nie ze względu na lepsze argumenty, ale dzięki opowiadaniu przystępniejszych i dzięki temu atrakcyjniejszych opowieści.

Kreacjoniści

AltMed

Pseudonauka

wtorek, 10 lipca 2018

Prawdy głębokie

Istnieją dwa rodzaje prawd. Są prawdy powierzchowne, których przeciwieństwo jest wyraźnie nieprawdziwe. Ale istnieją także prawdy głębokie, których przeciwieństwo jest równie prawdziwe jak one same.

Niels Bohr

piątek, 6 lipca 2018

Ego i Jaźń

Ego jest kompleksem Jaźni

JP: Hierarchie

Jordan Peterson (parafraza)

Tworzenie hierarchii jest głęboko uwarunkowane biologicznie. Ich oddziaływanie ma silny wpływ na psychikę.

Homary :)

Z perspektywy filozoficznej: preferencja dla dowolnej jakości/wartości skutkuje natychmiastowym wygenerowaniem hierarchii.

Hierarchia tworzy strukturę społeczną, co pomaga jednostce postrzegać świat jako przewidywalne, a więc mniej przerażające miejsce. Prawica dąży do wzmacniania hierarchii, co może prowadzić do tyranii i utraty wolności. Lewica wskazuje na hierarchie jako źródło opresji i postuluje ich zniesienie, co jest niemożliwe i prowadzi do zniszczenia społeczności. Niemniej lewicowe kontrowanie sztywności hierarchii pozwala na zachowanie swobody, niezbędnej dla wolności jednostki. Ten dualizm i jego dynamiczna równowaga daje możliwość optymalnego dostosowania się społeczności do zmiennych warunków.

JP: Najpierw się wykaż

Jordan Peterson (parafraza):

Zanim zaczniesz zmieniać świat, najpierw wykaż się jego zrozumieniem, odnosząc sukces na kilku płaszczyznach w przestrzeni prywatnej.

Aktywizm to nagminnie działalność narcystyczna.

Szansa na pozytywną zmianę świata, dzięki działaniu pod wpływem ideologii, która prezentuje świat w uproszczony sposób, wynosi zero.

Jeśli inni proszą Cię o udział w zmienianiu  świata, w uznaniu dla Twoich osobistych osiągnięć, jest jakaś szansa ...

Poczytałem trochę, a teraz zmienię świat.

czwartek, 5 lipca 2018

Psychopatologia zarządzania

Podjęcie zobowiązań zarządzania zespołem ludzi oznacza, w sposób nieunikniony, konieczność nadzorowania realizacji zadań. Nadmierne zwracanie uwagi na dobrostan realizujących zadania prowadzi do eskalacji oczekiwań. Do pewnego stopnia ignorowanie oczekiwań  poprawia efektywność. Równocześnie niebranie pod uwagę uczuć innych ludzi to jeden z przejawów psychopatii. W przypadku podjęcia się zadań lidera, który ponosi odpowiedzialność za realizację zadań, ten proces jest nieunikniony.

Nie da się pogodzić idei niedziałania (Wu wei) i zarządzania :)

Można co najwyżej zachować przytomność procesu dzięki poradnikom takim jak "Moc. Podręcznik użytkownika".

sobota, 30 czerwca 2018

Każdemu co jego

Ludzie są różni, stąd i ich potrzeby są odmienne.

Odpowiedzialnością widzącego jest zachować przytomność i dawać to, co właściwe dla odbiorcy. Tylko wtedy działanie staje się niedziałaniem.

Władcy rządy, żebrakowi jedzenie, cierpiącemu ulgę, a smutnemu uśmiech. 

Szukaj przylgnięcia, które stało się źródłem zniewolenia.

sobota, 23 czerwca 2018

Poza podziały

Noc, ognisko, bębny i bezsłowny śpiew. Poczucie jedności, które zniknie, gdy tylko ktoś zacznie używać słów.

Proces grupowy, amplifikacja polaryzacji, dopełnienie, które czasem stwarza poczucie jedności. Wszyscy pozostają w ciszy, żeby móc jeszcze choć przez chwilę trwać w doświadczeniu wspólnoty.

Stworzyliśmy kulturę, która zatraciła zdolność doświadczenia wspólnotowości w Śnieniu, bez polaryzacji. Pomijając niektóre wydarzenia kulturalne, nasze normatywne doświadczenie społeczne uczy, że wspólnotę można czuć jedynie przeciwko komuś lub czemuś. Wygodne narzędzie władzy w oparciu o "dziel i rządź".

Jak wnieść do społeczności, zanurzonej we śnie o walce dobra ze złem, doświadczenie wspólnoty Śnienia?

Jak wielu śniących potrzebuje społeczność, aby jej Śnienie zostało wniesione do snów i codzienności?

niedziela, 3 czerwca 2018

Wszyscy jesteśmy jacyś

Wszyscy mamy jakąś historię osobistą oraz bagaż genetyczny, który determinuje naszą zdolność interakcji ze światem i sobą samym.
Zdolność rozpoznania własnych jakości i uwarunkowań jest trudna do przecenienia.
Zdolność rozpoznania jacy są inni ma dużą wartość praktyczną.
Patrząc na szybkość przenoszenia zdobyczy wiedzy o człowieku do poziomu wiedzy praktycznej, już za kilkadziesiąt lat nauczanie takich umiejętności stanie się standardowym wyposażeniem młodych ludzi na wchodzenie w życie.

czwartek, 31 maja 2018

Szczęśliwi nie czynią rzeczy wielkich

Szczęśliwy raduje się każdą chwilą
Mędrzec docenia prostotę
Dopiero gdy życie uwiera bez ustanku
Pojawia się trwałe pragnienie działania
Nieświadomość źródła motywacji
Daje niekiedy dobre owoce
Teorię względności czy antybiotyk
Lecz osiągnięcie nie przynosi ulgi
Jedynie wgląd w źródło dyskomfortu
Wyzwala spod jego wpływu
A wtedy może się okazać
Że świat jest już wystarczająco dobry

niedziela, 20 maja 2018

Prawda i wolność

Zmuszanie ludzi do życia w kłamstwie - niezależnie czy szlachetnym, czy złym - musi doprowadzić do obozów koncentracyjnych i ludobójstwa.

Żeby móc podtrzymywać kłamstwo, pomimo dostrzegalnego coraz bardziej rozdźwięku z rzeczywistością, trzeba wskazać wroga, którego działania prowadzą do niepowodzenia "naszej wspaniałej wizji".
Posiadanie wroga pozwala zjednoczyć własne szeregi, zagrzewać do walki i pokazywać, co stanie się z tymi, którzy zdradzą. A wtedy nic nie powstrzyma myślenia w stylu: "Jeśli fakty nie zgadzają się z naszymi słusznymi tezami, tym gorzej dla faktów". Powyższe nieodmiennie wymaga totalitaryzmu.

Niezgoda na kłamstwo jest podstawowym działaniem na rzecz wolności.

sobota, 12 maja 2018

Praca - osoba

Aby praca mogła pozytywnie wpływać na człowieka, powinna być okazją do wnoszenia różnych aspektów osobowości, wykorzystania talentów i rozwoju kompetencji w obszarach słabszych. Tymczasem efektywność organizacji bierze się z tworzenia zespołów, w których zadania są realizowane przez osoby posiadające odpowiadające im kompetencje. Czyli raczej dążenie do redukowania zaangażowania osoby do obszaru kompetencji. Widać immanentną kolizję pomiędzy potrzebami organizacji i potrzebami osoby. Organizacja próbująca dbać wszechstronnie o pracowników redukuje własną efektywność. Gdyby nie niedobory talentów, stan wymuszonej specjalizacji byłby jeszcze silniejszy.

sobota, 28 kwietnia 2018

Każdy ma powód

Każdy człowiek ma powód, aby być jakim jest.

Z tego powodu potępianie jest bezcelowe, lecz w żadnym razie nie umniejsza to roli sprzeciwu wobec krzywdzenia innych.

Nieodmiennie warto natomiast pytać, jaka może być teleologiczna (po jungowsku) wartość tego co jest, aby dać temu wsparcie.

Do czego zmierza proces?

Posiadanie powodu wiele wyjaśnia, ale niczego nie usprawiedliwia. Odnalezienie (nadanie) sensu własnej życiowej historii tworzy opowieść, wartą opowiadania.

sobota, 21 kwietnia 2018

Demokracja wbrew emocjom

Można parafrazować hasło demos crati jako: "Gówno nas obchodzą wasze emocje, jesteśmy w większości i będziemy nadal robić tak jak dotąd".
Tymczasem każda większość składa się z aktywnej grupy dominującej i niezdecydowanej większości, która zmieni zdanie, gdy pojawi się nowa grupa, lepiej wyrażająca jej pragnienia lub obawy, bazujące właśnie na emocjach.
Ignorując powstające emocje oraz grupy je wyrażające, większość ignoruje narastający proces zmiany emocji w swoim własnym gronie. Wraz z upływem czasu, na skutek działania narzuconego przez niewielką grupę dominującą, nowe emocje pojawiają się u coraz większej liczby niezdecydowanych. Trwa to do momentu, gdy dotychczas marginalizowana mniejszość, okaże się wyrazicielką emocji większości. Jeśli proces demokratyczny nie został zburzony, doprowadzi to do wymiany grupy dominującej (np. w ramach wyborów). Jeśli proces demokratyczny zostanie zablokowany na wyrażenie narastających emocji, zostanie zastąpiony dyktaturą. I może to być dyktatura zarówno podtrzymująca dotychczasowy porządek (przewrót) jak i go wywracająca (rewolucja).

„Myślę, czuję, decyduję”

wtorek, 10 kwietnia 2018

Wielki Wybuch - Wielki Kolaps

Dominującą dziś narracją wyjaśniającą powstanie wszechświata jest wielki wybuch, jednak w istocie o wiele lepiej opisuje stan naszego, coraz szybciej rozszerzającego się, wszechświata koncepcja Wielkiego Kolapsu. Mówi ona, że świat istnieje jako fala powstawania wyżej wymiarowej, na przykład pięciowymiarowej czarnej dziury. Nasza czterowymiarowa czasoprzestrzeń jest powierzchnią horyzontu zdarzeń zapadania się (tworzenia się) czarnej dziury, a rozszerzanie się naszego wszechświata wynika poprostu z poszerzania się fali kolapsu. Samo rozszerzanie zatrzyma się w momencie dotarcia do powierzchni zapadającej się, wielowymiarowej gwiazdy. Zatrzymanie odbędzie się nagle i towarzyszyć mu będzie potężne falowanie powierzchni czarnej dziury, co będzie można zaobserwować jako fluktuacje czasoprzestrzeni. Jeśli w pobliżu będą zasoby pięciowymiarowej (lub wyżej) materii, to jej "wchłanianie" będzię wpływało na nasz wszechświat. Gdy ich zabraknie, rozpocznie się powolne kurczenie w oparciu o wyżejwymiarową formę promieniowania Hawkinga.

Niestety nazwa Wielki Kolaps jest już zajęta przez "idiotyczną" ;) koncepcję śmierci grawitacyjnej wszechświata.

poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Demokracja bezradna wobec emocji

Istotą dyskursu demokratycznego jest wezwanie do rezygnacji z okazywania emocji. Pozwala to ograniczyć poziom zachowań agresywnych i było wielkim postępem względem prawa silniejszego, dawało szansę na wybieranie rozwiązań bardziej racjonalnych. Ta zaleta demokracji tworzy równocześnie jej tendencję ku dyktaturze większości i ignorowaniu potrzeb mniejszości. Ignorowane potrzeby przynoszą z czasem coraz silniejsze emocje jednak demokracja nie znajduje dla nich miejsca. Wprowadzono postulat dbania o potrzeby mniejszości, ale prowadzi to do generowania kolejnych grup, których potrzeby zostają naruszone, a emocje nie mogą zostać wniesione do dyskursu.

Bez stworzenia mechanizmu pozwalającego na wnoszenie emocji do dyskursu społecznego nie będzie możliwości uzyskiwania trwałej homeostazy społecznej o niskim poziomie fluktuacji między anarchią, a autorytaryzmem.

Takie rozwiązanie oznacza konieczność zgody na wnoszenie wszelkich emocji, nawet tych uznawanych za "zakazane", ale poszukiwanie rozwiązań nie może dopuszczać czynienia krzywdy nie czyniącym krzywdy.

wtorek, 3 kwietnia 2018

Ego i jaźń

Skopiowane z:
https://nautilus.org.pl/szalupa,140,twoje-ponowne-narodziny-uwazaj-na-ego.html

Uświadom sobie znaczenie ponownych narodzin. Jeśli nie rozpoznajesz kosmicznych praw, które cię bezpośrednio dotyczą, nie możesz nigdy być na Ziemi szczęśliwy.

Szczególnie nauka o reinkarnacji może dać ci spokój i pogodę ducha, gdyż uczula twoje spojrzenie na nieskończoną miłość boskiej energii, którą jesteś otoczony.

Dzięki nauce o reinkarnacji możesz rozpoznać, że to boski plan umożliwia ci przez wiele żywotów, w różnych miejscach, w rozmaitych, ciągle innych okolicznościach stykać się z ludźmi, z którymi możesz wypełnić swoją karmę, to znaczy czegoś się nauczyć.

Zauważ również, że jest właściwością ego nie wierzyć w reinkarnację. Ego wzdraga się przed podobną myślą, bo wychodzi ze słusznego założenia, że dla niego nie ma ponownych narodzin. Ego nie może dlatego wierzyć w reinkarnację.

Dla jaźni przeciwnie, nie istnieje ani śmierć, ani powstawanie. Istnieje ona zawsze. Zna też wiele przeżytych przez ciebie żywotów.

Oto prastara prawda o twojej egzystencji, którą powinieneś zużytkować w celu uzyskania większej jasności odnośnie siebie samego.

Nie wolno ci jednak jej nigdy wykorzystywać, aby robić innym wyrzutów z powodu ich ślepoty, czy też ich ego. Gdybyś to zrobił, utraciłbyś automatycznie do tego prawo, bo miałbyś więcej ego od nich.

Pytania lidera

Czy wiem dokąd zmierzamy?

Czy wiem jak tam dotrzeć?

Czy wiem jak o tym przekonać ludzi?

poniedziałek, 26 marca 2018

Droga do Miłości

Droga do Miłości wiedzie przez miłość do piękna dostrzeganego w ludziach, przyrodzie, sztuce czy prawach natury.

Również wychodząc od Miłości dociera sie do miłości tego co stworzone, dostrzegając w nim światło Miłości.

środa, 21 marca 2018

Nise

NISE: THE HEART OF MADNESS

Film o wprowadzeniu przez panią dr. Nise da Silveira do psychiatrii w Brazylii podejścia bazującego na pracach C. G. Junga. Faktycznie jednak przede wszystkim o przywróceniu prawa do człowieczeństwa osobom, którym go odmawiano.

5/5

"Nieświadomość mówi do tych, którzy nie boją się słuchać"
Podobno C. G. Jung

sobota, 17 marca 2018

Świat dobrobytu zawdzięczamy psychopatom :)

Istotą zarządzania jest maksymalizacja efektywności. W szczególności oznacza to konieczność wymagania od ludzi bez nadmiernego zwracania uwagi na ich stany emocjonalne. Ten wymóg powoduje, że do sukcesów w zarządzaniu w sposób naturalny bardziej predysponowane są osoby o cechach psychopatycznych. 

Obfitość materialną naszych czasów zdecydowanie bardziej zawdzięczamy psychopatom niż altruistom.

piątek, 16 marca 2018

Power Causes Brain Damage

And knowledge doesn't potect against it!

https://www.theatlantic.com/magazine/archive/2017/07/power-causes-brain-damage/528711/

If power were a prescription drug, it would come with a long list of known side effects. It can intoxicate. It can corrupt. It can even make Henry Kissinger believe that he’s sexually magnetic. But can it cause brain damage?

When various lawmakers lit into John Stumpf at a congressional hearing last fall, each seemed to find a fresh way to flay the now-former CEO of Wells Fargo for failing to stop some 5,000 employees from setting up phony accounts for customers. But it was Stumpf’s performance that stood out. Here was a man who had risen to the top of the world’s most valuable bank, yet he seemed utterly unable to read a room. Although he apologized, he didn’t appear chastened or remorseful. Nor did he seem defiant or smug or even insincere. He looked disoriented, like a jet-lagged space traveler just arrived from Planet Stumpf, where deference to him is a natural law and 5,000 a commendably small number. Even the most direct barbs—“You have got to be kidding me” (Sean Duffy of Wisconsin); “I can’t believe some of what I’m hearing here” (Gregory Meeks of New York)—failed to shake him awake.

What was going through Stumpf’s head? New research suggests that the better question may be: What wasn’t going through it?

The historian Henry Adams was being metaphorical, not medical, when he described power as “a sort of tumor that ends by killing the victim’s sympathies.” But that’s not far from where Dacher Keltner, a psychology professor at UC Berkeley, ended up after years of lab and field experiments. Subjects under the influence of power, he found in studies spanning two decades, acted as if they had suffered a traumatic brain injury—becoming more impulsive, less risk-aware, and, crucially, less adept at seeing things from other people’s point of view.

Sukhvinder Obhi, a neuroscientist at McMaster University, in Ontario, recently described something similar. Unlike Keltner, who studies behaviors, Obhi studies brains. And when he put the heads of the powerful and the not-so-powerful under a transcranial-magnetic-stimulation machine, he found that power, in fact, impairs a specific neural process, “mirroring,” that may be a cornerstone of empathy. Which gives a neurological basis to what Keltner has termed the “power paradox”: Once we have power, we lose some of the capacities we needed to gain it in the first place.

That loss in capacity has been demonstrated in various creative ways. A 2006 study asked participants to draw the letter E on their forehead for others to view—a task that requires seeing yourself from an observer’s vantage point. Those feeling powerful were three times more likely to draw the E the right way to themselves—and backwards to everyone else (which calls to mind George W. Bush, who memorably held up the American flag backwards at the 2008 Olympics). Other experiments have shown that powerful people do worse at identifying what someone in a picture is feeling, or guessing how a colleague might interpret a remark.

The fact that people tend to mimic the expressions and body language of their superiors can aggravate this problem: Subordinates provide few reliable cues to the powerful. But more important, Keltner says, is the fact that the powerful stop mimicking others. Laughing when others laugh or tensing when others tense does more than ingratiate. It helps trigger the same feelings those others are experiencing and provides a window into where they are coming from. Powerful people “stop simulating the experience of others,” Keltner says, which leads to what he calls an “empathy deficit.”

Mirroring is a subtler kind of mimicry that goes on entirely within our heads, and without our awareness. When we watch someone perform an action, the part of the brain we would use to do that same thing lights up in sympathetic response. It might be best understood as vicarious experience. It’s what Obhi and his team were trying to activate when they had their subjects watch a video of someone’s hand squeezing a rubber ball.

For nonpowerful participants, mirroring worked fine: The neural pathways they would use to squeeze the ball themselves fired strongly. But the powerful group’s? Less so.

Was the mirroring response broken? More like anesthetized. None of the participants possessed permanent power. They were college students who had been “primed” to feel potent by recounting an experience in which they had been in charge. The anesthetic would presumably wear off when the feeling did—their brains weren’t structurally damaged after an afternoon in the lab. But if the effect had been long-lasting—say, by dint of having Wall Street analysts whispering their greatness quarter after quarter, board members offering them extra helpings of pay, and Forbespraising them for “doing well while doing good”—they may have what in medicine is known as “functional” changes to the brain.

I wondered whether the powerful might simply stop trying to put themselves in others’ shoes, without losing the ability to do so. As it happened, Obhi ran a subsequent study that may help answer that question. This time, subjects were told what mirroring was and asked to make a conscious effort to increase or decrease their response. “Our results,” he and his co-author, Katherine Naish, wrote, “showed no difference.” Effort didn’t help.

This is a depressing finding. Knowledge is supposed to be power. But what good is knowing that power deprives you of knowledge?

The sunniest possible spin, it seems, is that these changes are only sometimes harmful. Power, the research says, primes our brain to screen out peripheral information. In most situations, this provides a helpful efficiency boost. In social ones, it has the unfortunate side effect of making us more obtuse. Even that is not necessarily bad for the prospects of the powerful, or the groups they lead. As Susan Fiske, a Princeton psychology professor, has persuasively argued, power lessens the need for a nuanced read of people, since it gives us command of resources we once had to cajole from others. But of course, in a modern organization, the maintenance of that command relies on some level of organizational support. And the sheer number of examples of executive hubris that bristle from the headlines suggests that many leaders cross the line into counterproductive folly.

Less able to make out people’s individuating traits, they rely more heavily on stereotype. And the less they’re able to see, other research suggests, the more they rely on a personal “vision” for navigation. John Stumpf saw a Wells Fargo where every customer had eight separate accounts. (As he’d often noted to employees, eight rhymes with great.) “Cross-selling,” he told Congress, “is shorthand for deepening relationships.”

Is there anything to be done?

No and yes. It’s difficult to stop power’s tendency to affect your brain. What’s easier—from time to time, at least—is to stop feeling powerful.

Insofar as it affects the way we think, power, Keltner reminded me, is not a post or a position but a mental state. Recount a time you did not feel powerful, his experiments suggest, and your brain can commune with reality.

Recalling an early experience of powerlessness seems to work for some people—and experiences that were searing enough may provide a sort of permanent protection. An incredible study published in The Journal of Finance last February found that CEOs who as children had lived through a natural disaster that produced significant fatalities were much less risk-seeking than CEOs who hadn’t. (The one problem, says Raghavendra Rau, a co-author of the study and a Cambridge University professor, is that CEOs who had lived through disasters without significant fatalities were more risk-seeking.)

“Hubris syndrome,” Owen writes, “is a disorder of the possession of power.”

But tornadoes, volcanoes, and tsunamis aren’t the only hubris-restraining forces out there. PepsiCo CEO and Chairman Indra Nooyi sometimes tells the story of the day she got the news of her appointment to the company’s board, in 2001. She arrived home percolating in her own sense of importance and vitality, when her mother asked whether, before she delivered her “great news,” she would go out and get some milk. Fuming, Nooyi went out and got it. “Leave that damn crown in the garage” was her mother’s advice when she returned.

The point of the story, really, is that Nooyi tells it. It serves as a useful reminder about ordinary obligation and the need to stay grounded. Nooyi’s mother, in the story, serves as a “toe holder,” a term once used by the political adviser Louis Howe to describe his relationship with the four-term President Franklin D. Roosevelt, whom Howe never stopped calling Franklin.

For Winston Churchill, the person who filled that role was his wife, Clementine, who had the courage to write, “My Darling Winston. I must confess that I have noticed a deterioration in your manner; & you are not as kind as you used to be.” Written on the day Hitler entered Paris, torn up, then sent anyway, the letter was not a complaint but an alert: Someone had confided to her, she wrote, that Churchill had been acting “so contemptuous” toward subordinates in meetings that “no ideas, good or bad, will be forthcoming”—with the attendant danger that “you won’t get the best results.”

Lord David Owen—a British neurologist turned parliamentarian who served as the foreign secretary before becoming a baron—recounts both Howe’s story and Clementine Churchill’s in his 2008 book, In Sickness and in Power, an inquiry into the various maladies that had affected the performance of British prime ministers and American presidents since 1900. While some suffered from strokes (Woodrow Wilson), substance abuse (Anthony Eden), or possibly bipolar disorder (Lyndon B. Johnson, Theodore Roosevelt), at least four others acquired a disorder that the medical literature doesn’t recognize but, Owen argues, should.

“Hubris syndrome,” as he and a co-author, Jonathan Davidson, defined it in a 2009 article published in Brain, “is a disorder of the possession of power, particularly power which has been associated with overwhelming success, held for a period of years and with minimal constraint on the leader.” Its 14 clinical features include: manifest contempt for others, loss of contact with reality, restless or reckless actions, and displays of incompetence. In May, the Royal Society of Medicine co-hosted a conference of the Daedalus Trust—an organization that Owen founded for the study and prevention of hubris.

I asked Owen, who admits to a healthy predisposition to hubris himself, whether anything helps keep him tethered to reality, something that other truly powerful figures might emulate. He shared a few strategies: thinking back on hubris-dispelling episodes from his past; watching documentaries about ordinary people; making a habit of reading constituents’ letters.

But I surmised that the greatest check on Owen’s hubris today might stem from his recent research endeavors. Businesses, he complained to me, had shown next to no appetite for research on hubris. Business schools were not much better. The undercurrent of frustration in his voice attested to a certain powerlessness. Whatever the salutary effect on Owen, it suggests that a malady seen too commonly in boardrooms and executive suites is unlikely to soon find a cure.

sobota, 10 marca 2018

Kompleks jako naturalna metoda pracy z progiem

Wychodząc z założenia teleologicznego - mamy zmierzyć się z polaryzacją i osiągnąć dla niej jedność, stan świadomości, zrozumienia i dostępności obu stron.

Przydarzają nam się w życiu sytuacje, które kończą się powstaniem kompleksu. Kompleks staje się zasobnikiem energetycznym, który powoduje projekcje na inne osoby tak, aby móc doświadczać obu stron polaryzacji. Konflikt pomiędzy osobami, lub personifikacjami stanów wewnętrznych, indukowany przez kompleks, prowadzi do konieczności zmierzenia się z progiem. Staje się naturalną okazją doświadczenia obu jakości, a w przypadku wielokrotnego "naturalnego" przekraczania progu, prowadzi do zbudowania świadomości wokół polaryzacji.

Lider - figura ojca

Kryzys ojcostwa to choroba naszych czasów.  Rewolucja przemysłowa i dwie wojny światowe, którym kobiety zawdzięczają emancypację, a świat rewolucję obyczajową i wolność społeczną dla jednostki, w efekcie doprowadziły również do załamania akceptacji dla figury ojca-władcy rodu.

Jak dotąd nie udało się wypracować nowej, akceptowanej kulturowo formy dla figury ojca. W efekcie, z braku wzorca zachowań, pokolenia chłopców dorastają bez świadomości jak zachowywać się jako ojciec. Tworzy to wielki emocjonalny deficyt obecności pozytywnej ojca.

Kryzys ten pogłębia załamanie autorytetu moralnego wszelkiego rodzaju władz, które pełniły kulturowo funkcję ojca zastępczego.

W efekcie dochodzi do projektowania niezrealizowanej potrzeby pozytywnego ojca na najbliższą dostępną figurę władzy, czyli lidera/przełożonego.

Sprostanie takiemu oczekiwaniu może stanowić największe wyzwanie, przed którym staje lider, świadomie zajmujący pozycję przewodzenia grupie ludzi. Trudno oczekiwać by faktycznie ta potrzeba mogła być przez lidera skutecznie zaadresowana, a tym bardziej, co mają z taką projekcją zrobić kobiety będące liderkami.

środa, 7 marca 2018

Opowiadać nowymi słowami

Ludzie otrzymali już dawno wszelkie wymagane nauki duchowe odnośnie dobrego przeżywania życia. W odpowiedzi na nie wynaleźli sposoby, jak je skutecznie ignorować, tak aby ich nierespektowanie nie wywoływało dyskomfortu psychicznego. Oczywiście długofalowo ból psychiczny i tak się pojawia, ale nie jest on jednoznacznie powiązany z naruszaniem zasad etycznych i duchowych.

Z tego powodu trzeba wciąż na nowo opowiadać dobrze znane opowieści. Używając nowych słów wnosić przekaz, który nie jest jeszcze bezrefleksyjnie odrzucany.

Wciąż nowymi słowy
Prawdy wypowiadać
Które jeszcze budzą
Serca poruszenie
Nim patyna fałszu
Zmieni je w bezczułość

wtorek, 6 marca 2018

Proces z bliska i daleka

Joe Googbread: The dreambody toolkit

Each feature of a given process has an identity and a mode of communication. In addition, there is a specific orientation of the person toward his various process features, or aspects, as I prefer to call them. That orientation is his degree of contact and identification with that process feature. Those features with which he has little contact and with which he cannot identify himself are those which we designate as secondary. Those features which are more or less familiar to him and with which he identifies himself we term primary.

As we saw, process structure itself has several different aspects, depending on the scale of observation.

A given process structure viewed over a short length of time will produce aspects which look like rapidly changing signals. This means that we will need communications theory to describe and identify short-term process aspects.

In the middle range, process structures appear in the form of figures with identities which remain constant for long periods of time. The process then expresses itself in aspects which appear as dream figures, or complexes.

In the longest range of observation, the same structures appear as mythological motifs, or manifestations of archetypal patterns. What fixes the process aspect in these forms is the perception of the client and the therapist. In general, those process aspects which the client perceives to be his own will be primary process aspects. Those aspects which are perceived by the therapist as belonging to the client will belong to the client’s secondary process.

środa, 28 lutego 2018

Praca wewnętrzna terapeuty

Joe Googbread: The dreambody toolkit
Strona 72

You may have noticed by now that the techniques I am recommending to you for bringing up your own background processes while you are doing therapy are basically the same kind of techniques which you use with your clients. The problem which you will have using your own sub-threshold awareness as a therapeutic tool is in fact the same problem facing the client in trying to come into contact with those process parts of which he has less awareness thterapeuta an he needs. You must, in short, be constantly doing process work with yourself in order to do it effectively with your client. You will not only be your client’s therapist during the therapeutic hour; you will also be your own therapist.

If this sounds difficult, you’re right; it is. It requires an extraordinary power of concentration to be able to work on two processes simultaneously. And yet, the consequences of not doing this are only too well known. The profession is rife with stories of therapists who cannot stay awake during their hours, or who get physically ill when they work, or who experience 'burnout’ after a few years of doing therapy and must either change professions or take longer and longer vacations.

This is probably the single most distinctive feature of process work. The consistent use of the principles of process-oriented psychology demands that the therapist be as willing to undergo change as he expects his clients to be a or even more so. This means that he must recognize and work with his own edges.  There will usually be three or four important edges which will pose a problem for the therapist. They are:

1 The therapist’s least accessible channel. If the therapist is customarily visual, and he runs into a client with a highly proprioceptive process, the therapist will usually have an edge to that process. If he is not aware of this, he will try to make his client visualize, either by stressing the importance of dream and fantasy material, or by trying to force or cajole him into doing active imagination. His proprioceptive edge will block him from using techniques such as ‘hands on’ body work, meditation in the proprioceptive channel, and yoga, which would all amplify the proprioceptive process directly.

2 Professional edges: relationship to the client.
Many schools of therapy have tried to cut off the very sticky problem of relationship processes between client and therapist by creating large and unwieldy theoretical structures to contain and explain these processes. Almost none permit the therapist to simply enter into the relationship and at the same time retain his therapeutic awareness to work with it as one would work with any other process phenomenon. One reason is that it is dangerous to get involved in relationship material; if you don’t know how to work with it, you might get either yourself or your client or both into serious trouble. On the other hand, if relationship problems are present and are not properly dealt with, it usually marks the end of the therapeutic relationship, either in effect or in fact.

3 Working with unstructured or seemingly chaotic processes.
This turns out to be one of the most difficult edges for the beginning therapist to deal with. I have hinted at the existence of this edge several times throughout this work. In practice, this will mean that you will have to follow the twistings and turnings of the client’s immediate process as it changes from one channel to another, at times even taking your client completely out of contact with you. It will also mean experimentally following reactions of your own which seem at the time to be completely unrelated to your client’s process, and then remaining sensitive to your client’s reactions to your intervention. Crossing this edge will necessitate your becoming exquisitely sensitive to what is happening at the moment and recording as many details of it as possible, no matter how disordered it may seem. Then, when the order of the process becomes manifest, you will be able to use your observations to account for what has been happening in the meantime.