niedziela, 6 sierpnia 2017

Co dalej z protestami?

Albo: Jak stracić znajomych

Feudalizm przegrał z republikami ponieważ był mniej wydajny ekonomicznie. Najzwyczajniej promował władzę głupich i leniwych nad sprytnymi i gotowymi na wyrzeczenia. Krótkofalowo dyktatura jest efektywniejsza od demokracji ze względu na możliwość "naginania" standardów dla osiągania celów. Długofalowo jednak jest mniej wydolna od demokracji, ponieważ generuje zjawiska analogiczne do feudalizmu, starając się zablokować “niewłaściwych i obcych” inteligentnych.

Demokracja w obecnej postaci staje się dyktaturą liczniejszych. Oczywiście najbardziej sprytni używają środków masowego przekazu do manipulacji opiniami liczniejszych, ale komunikacja bezpośrednia doby Internetu powoduje, że zamiast manipulacji przez “światłych i szlachetnych”, którzy zdominowali media,  mamy do czynienia z sukcesami demagogów.
Smutnym przykładem tego zjawiska jest los projektu “Rainbow Nation” w RPA, Brexit i zwycięstwo Trumpa.

Ponad ćwierć wieku temu Polska została, pod nadzorem “światłych i szlachetnych”, przekształcona z dyktatury w demokrację. Państwo bez kapitału finansowego i społecznego oraz zaplecza intelektualnego odpowiadającego demokracjom zachodnim musiało przyjąć rolę kolonii - dostawcy taniej siły roboczej i rynku zbytu. Zgodnie z zaleceniami MFW oznaczało to uzależnienie od rynków finansowych poprzez wzrost zadłużenia z 40 do 700 mld USD. Po długim okresie funkcjonowania w tym trybie dokonaliśmy wielkiego skoku cywilizacyjnego oraz doszliśmy do bariery wzrostu wynikającej po prostu z braku możliwości dalszego konkurowania niskimi płacami. Przechodzimy obecnie, katastrofalny długofalowo, proces emigracji zarobkowej, który skutkuje (w końcu) koniecznością wyższych płac dla tych, którzy jeszcze nie wyemigrowali. Po latach braku zainteresowania (zasadności ekonomicznej) biznesu inwestycjami we wzrost wydajności w oparciu o nowoczesne środki produkcji, ich wykorzystanie staje się koniecznością.

Doświadczenia wielu państw stosujących zalecenia MFW pokazały, że bezkrytyczne wprowadzenie zachodnich rozwiązań przez społeczeństwa funkcjonujące w odmiennych realiach, spowodowały problemy tych państw i wątpliwości nawet wśród specjalistów MFW. Równocześnie drogi państw, które przeszły od zacofania do sukcesu (Korea Południowa, Tajwan, Chiny) pokazują “co działa”.

Patrząc z perspektywy globalnej nie ma dziś sensownej alternatywy cywilizacyjnej dla stworzenia EU funkcjonującej jako pojedynczy organizm państwowy i ekonomiczny. Pierwotny pomysł Europy Ojczyzn, który miał osłodzić dominację Niemiec i Francji, nie da się dłużej “obronić” w świecie konfliktu USA/Chiny oraz wielkiej migracji z Afryki. Ojczyzna Europa to jedyny sposób zachowania obecnych przywilejów ekonomicznych państw europejskich, z których raczej nie chcemy zrezygnować.

Polska została zaproszona do tego projektu na jasno zdefiniowanych warunkach, na które nie chcemy, a w każdym razie nie w większości, się dłużej zgadzać. Zamiast korzystać z “okazji do zachowania milczenia”, chcielibyśmy mieć również coś do powiedzenia. Niestety przez 25 lat zabiegania o wpuszczenie na salony Europy nie wykształciliśmy własnego zaplecza myśli politycznej, która wnosiłaby wartość w dyskursie europejskim. Po części jest to efekt programowej marginalizacji środowisk prawicowych przez rządzących, akceptujących przypisaną Polsce rolę.

Wzrost potencjału politycznego Polski, jeśli w ogóle możliwy, musi opierać się na sile ekonomicznej. Lata przekształceń jasno wykazały, że lokalni przedsiębiorcy, po akumulacji majątku, uciekają z nim (niebezpodstawnie) poza polską jurysdykcję prawną i podatkową. Oznacza to, że nie ma alternatywy dla kapitalizmu państwowego. Korporacje obecne w Polsce są “złe” w pierwszej kolejności dlatego, że wyprowadzają majątek do swoich państw pochodzenia i tam tworzą dalszy wzrost kapitału inwestycyjnego, powiększając dysproporcje potencjału ekonomicznego, kosztem wzrostu zadłużenia Polski. Jeśli mamy zakumulować własny kapitał inwestycyjny, a to z nim przychodzi prawo głosu w dyskursie politycznym, musimy dbać o rozwój polskich korporacji. Analizując “co zadziałało” w państwach, które taką akumulację zrealizowały, nie widać alternatywy dla flirtu z dyktaturą. Trzeba dokonać świadomego wyboru, bo zagrożenie jest realne i zamiast drugiej Korei Południowej łatwo możemy uzyskać, jeśli nie Północną, to z pewnością Białoruś.

Wybór, którego dokonujemy, zachodzi pomiędzy przyjęciem roli milczącego zatwierdzania decyzji europejskich, a próbą uzyskania podmiotowości w państwie Europa.

Pierwsza z opcji pozwala zachować prawo do emigracji zarobkowej, już tylko kilkuletnie dodatnie przepływy dotacyjne oraz europejskie standardy prawne. Kosztem jest utrwalona marginalizacja polityczna oraz przyjęcie przez polskich emigrantów roli “czarnego luda” oskarżanego przez społeczeństwa zachodnie o to wszystko, czego nie wolno im wypowiadać ze względu na poprawność polityczną. Długofalowo jest to również opcja utknięcia w pułapce średniego wzrostu i kolapsu systemu emerytalnego.

Druga z opcji - flirt z dyktaturą - oznacza rolę “czarnego luda” demokracji europejskich oraz szereg działań zewnętrznych zmierzających do przywrócenia Polsce przypisanej jej roli. Akumulacja kapitału polskich korporacji państwowych, o ile uda się je obronić przed samobójczymi zapędami nepotyzmu, pozwoliłaby na rozwój wpływu ekonomicznego w pozostałych państwach Europy Wschodniej i tym samym objęcie roli reprezentanta ich interesu ekonomicznego w ramach Unii, a tylko taka pozycja pozwoli uzyskać podmiotowość polityczną w ramach EU. W tym scenariuszu, w przypadku porażki, jest Polexit, los Białorusi, a być może nawet interwencja zewnętrzna.

Przy całej świadomości zagrożeń tylko druga z opcji daje szansę na wyrwanie się z pułapki średniego wzrostu i być może (jeśli Polska okaże się trwale atrakcyjna migracyjnie dla sąsiadów) uniknięcie kolapsu systemu emerytalnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz